Moja droga katechumenatu?
Myślę, że katechumenat, to nie tyle droga, co ścieżka gdzieś w zaroślach tych wielkich dróg, którymi ludzie podążają, żeby zdać egzamin na ziemi. Ważne, by być na tej drodze, na której się czuje, że powinno się być. Moja droga to ta na której jestem. Twoja jest tam, gdzie czujesz Jego Ducha.
Dostałem dziewięć potężnych duchowo miesięcy, zarówno dzięki Pasterzom jak i wydarzeniom, które miały miejsce. Wielki Nauczyciel dał mi jeszcze jeden miesiąc, dziesiąty. Miesiąc głodu duchowego. Miesiąc refleksji nad samym sobą, kontemplacji.
Widziałem wiele i starałem się niczego nie oceniać. Zobaczyłem jak trudno jest stać z boku, kiedy fruwające teorie mijają się z drogą, o którą się upominałem. Przeżywałem wyże i niże duchowe, z którymi ciężko jest walczyć. Trzeba umieć je wykorzystywać tak, żeby niedostatek wyrównał przesyt, kiedy jest jego czas.
Na wszystko jest czas pod słońcem. Warto się zastanowić nad tym, w jaki sposób go wykorzystuję, by w jednostkach czasu poświęcać się jak Jezus pewnej wieczności, ale i goniącej tak teraźniejszości, oraz z perspektywą patrząc w przyszłość poświęcać się codziennie dla bliźnich. Nadal się zastanawiam, dlaczego dla tych najbliższych zawsze jest to najtrudniejsze.
Muszę dalej słuchać Pana i Jego Ducha. Czytać. Poznawać. Co dzień przypominać.
Dopiero co się urodziłem. Tym więcej przede mną.